czyli Jeśli się Wam wydaje, że w Austrii jest tak czysto...
z serii Polak Austriak (nie zawsze) dwa bratanki, odc. 1 (I)
Od kiedy wymyśliłam tytuł tego wpisu, zaczęłam zwracać uwagę na śmietniki (trochę pachnie socjopatologią) i uznałam, że właściwie temat sortowania śmieci jest dobrym tematem na początek serii o Austrii i Polsce. Dotyczy nas wszystkich, jest zawsze na czasie i mimo wielu dyskusji pozostaje nieco kontrowersyjny.
Najogólniej rzecz ujmując w Austrii obowiązuje segregacja śmieci, w Polsce została dopiero niedawno wprowadzona i jest dobrowolna.
Zacznijmy od teorii: wszyscy grzecznie dzielą śmieci w domu i wyrzucają je następnie do oznakowanych kolorami koszy, skąd trafiają one do sortowni i są wykorzystywane ponownie (papier z makulatury, szkło zostaje przetopione w hucie na nowe pojemniki, z odpadków organicznych wytwarza się ziemię do kwiatków itd.) lub utylizowane. Elegancko, czysto i ekologicznie. Idealnie.
W Austrii segregacja obowiązuje od dawna i jest, moim zdaniem, zorganizowana na tyle dobrze, że nic nie stałoby na przeszkodzie, aby wszystkie śmieci wszędzie były segregowane. Ponowne wykorzystanie surowców oszczędza pieniądze i chroni środowisko. Nie dość, że mamy (niemal) wszędzie oznakowane kolorami kosze, to komunalne wysypisko śmieci (sortownia?) w 22. dzielnicy jest re-we-la-cyj-ne! Wiem, że rzadko ktoś się zachwyca wysypiskiem, ale to "nasze" niczym nie przypomina obrazów nędzy i rozpaczy rodem z horroru, jakie widuje się w programach mających na celu walkę z zaśmiecaniem kuli ziemskiej. Jest czyste i panuje tam porządek, a obsługa jest przemiła i pomocna.
W czym zatem problem? Otóż problem stanowi element ludzki, że tak się wyrażę. Co z tego, że ja - czasami ku irytacji mojego małżonka - segreguję wszystko począwszy od butelek i papieru, na opakowaniach po tuszu do drukarki i bateriach kończąc, skoro często i gęsto wyrzucając śmieci widzę plastik w kontenerze na papier i papier w kontenerze na odpadki organiczne? Skoro znani mi dobrze właściciele domku jednorodzinnego wyrzucają puszki do odpadków różnych, bo twierdzą, że nie ma sensu sortowanie, jeśli tak rzadko używają opakowań z metalu? W naszym bloku jest 19 mieszkań, ale jesteśmy jedyną rodziną, która wkłada puste kartony po mleku i napojach do specjalnych tekturowych pudełek i wystawia co 14 dni przed drzwi wejściowe. Ludzie decydują się wrzucać wszystko razem, jak popadnie, bo tak chyba szybciej i wygodniej. Sama nie wiem, mnie sortowanie weszło już w krew.