poniedziałek, 14 kwietnia 2014

1. urodziny - relacja dla rodziny

czyli 365 dni minęło jak jeden dzień

[Uwaga: długi wpis z wieloma zdjęciami:
dla nie-rodziny może być trochę nudny;
dla Rodziny: miłego czytania i oglądania]

W niedzielę, 16 marca br. o 4:00 nad ranem, nasza kochana Anika skończyła roczek! Wydarzenia sprzed roku pamiętam bardzo dokładnie, ale ten wpis ma być o urodzinach Aniki, a nie o moich smętnych i zakrapianych łzami wspominkach z porodu.

Całe urodziny zaplanowałam samodzielnie, a wykonałam przy olbrzymiej pomocy mojej Mamy (znanej też jako Buba)! Za ozdoby posłużyła girlanda wykonana własnoręcznie, jakieś 18 godzin przed przybyciem gości - jak to zawsze bywa - oraz body, w którym przywieźliśmy Anikę do domu. Jako ozdobę stołu kupiłam: białą stokrotkę i czerwonego jaskra.

 
 
 
Podczas gdy Mini, małżon i tata/dziadek jeszcze spali, ja z Mamą grasowałyśmy w kuchni, żeby wszystko przygotować na czas: grillowane kanapeczki z bagietki z mozzarellą i cheddarem, roladki z tortilli z awokado, krakersy z łososiem i muffiny o smaku greckiej pizzy. Na deser wybór owoców i zdrowy tort dla Aniki. Niby mało, ale przygotowania zajęły nam cały sobotni wieczór i niedzielny poranek.

Kiedy cała rodzina wstała i zjadła śniadanie, przyszedł czas na prezenty. Razem z małżonem postanowiliśmy dozować Anice prezenty przez cały dzień, żeby natłok nowych rzeczy jej nie przerósł. 
 
Kilka prezentów przybyło wcześniej: pokazywane już wcześniej buciki od pradziadków (rodziców Buby) oraz kocyk i poduszeczka Angel's Wings z bambusa od prababci (mamy mojego Taty):

                                                 +
 
Moja ulubiona ciocia Ula (razem z córką Asią i szwagrem Robertem) również przysłała prezenty już wcześniej: (wszystkie firmy odzieżowej Original Marines) bluzę z Tweetym (jedna z moich ulubionych postaci z kreskówek), skarpetki z Tweetym, dwie pary getrów i - oczywiście szara - sukieneczka. Stroje będą prezentowane za jakiś cas, bo Anika musi do nich jeszcze trochę dorosnąć. Ale nie mogłam się powtrzymać i bluza z Tweetym już była w akcji:  


 
W dniu urodzin jako pierwszy otworzony został prezent od Buby i dziadka: pierwszy zestaw klocków Lego duplo. Oto Anika w dziele zniszczenia otwierania:

 

 

 

 
Następnie przyszedł czas na prezent od nas: konika na biegunach - zdjęcia zrobione kilka godzin później w stroju galowym:

 
Potem Anika rozerwała - z małą pomocą Taty - prezent od Omy i Opy (moich teściów):

dygresja. Ponieważ Anika ma dziadków z dwóch różnych krajów i posługujących się dwoma zupełnie różnymi językami, rozmawiając z nią o dziadkach staramy się mówić: Buba albo babcia i dziadek o moich rodzicach i Opa i Oma o rodzicach mojego męża. koniec dygresji.



 

 
Pierwszą turę prezentów zakończyło otwieranie prezentu od wujka Bartka i cioci Doroty - czerwona sukieneczka w białe grochy wspaniale wpisał się w biało-czerwono-kremową gamę kolorystyczną przyjęcia:
 
 

W czasie radosnego otwierania prezentów, ja z Mamą i częściowo Tatą szykowałam jedzenie i sprzątałam. Goście byli zaproszeni na godzinę 11:00, ale na szczęście nikt nie pojawił się tak wcześnie. O 11:15 byliśmy gotowi, stół zastawiony, krzesła i stołki zniesione z całego mieszkania do salonu.

Jako pierwsza przybyła Ania z mężem i dwiema córeczkami, Leną (3,5 lat) i Sarah (9,5 miesiąca):


W prezencie Anika dostała przeurocze magnetyczne zwierzątka-puzzle z drewna hiszpańskiej firmy Goula.

+

Niedługo po Ani z rodziną przybyła moja przyjaciółka Irina z mężem i 4 miesięcznym synkiem Aleksandrem Aeneasem.

 
 
Od nich Anika dostała bon na zakup iobio / PoPoLiNi, który zamierzamy zrealizować w czasie krótkiego wielkanocnego urlopu w Grazu.

Dziewczynki bawiły się klockami, panowie dyskutowali, Mama przejęła sprawy gastronomiczne... A ja napawałam się chwilą, w sumie było tak, jak sobie zaplanowałam: lekko i radośnie, wszystko skupione na Mini. 

 
 
 
 
Niestety, Ania z rodziną musiała się ulotnić, bo młodsza pociecha najchętniej zasypia we własnym łóżku. Jakiś czas później pojawił się przedstawiciel rodziny mojego męża w osobie mojego młodszego szwagra, Matthiasa. Szwagier przybył sam, bo jego 4,5 letnia córka się rozchorowała i musiała zostać z mamą w domu. Anika dostała w prezencie książeczkę i płytę, której wartość odkryliśmy wieczorem. Niebawem nadszedł kulminacyjny punkt urodzin - dmuchanie świeczki i konsumpcja tortu. Świeczkę zdmuchnęłam sama, bo Anika nie posiadła jeszcze tej umiejętności, ale za to z jedzeniem toru nie miała żadnych problemów. Tort na pewno wydał się dorosłym gościom cokolwiek dziwny, ale - został specjalnie wybrany pod kątem Aniki i nie zawierał cukru ani proszku do pieczenia - przepis znalazłam na blogu Our Havenhill. Anice smakował - zdjęcia opiszą lepiej to, co się działo:
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 Potem powoli impreza dobiegała końca: ostatnie filiżanki kawy i kończenie pozostałych kanapeczek przypadło na mojego - wiecznie głodnego, ma się wrażenie - szwagra. Dzięki niemu nie musieliśmy wieczorem uprawiać żadnych skomplikowanych akrobacji lodówkowych, żeby pomieścić ostatki.
Matthias swoim zwyczajem pogrążył się w rozmowach z moim mężem, swoim bratem, popijając fyfnastą filiżankę kawy, a więc ja z oficjalnie roczną już Aniką i Rodzicami ulotniliśmy się na spacer.
 
 
Po powrocie otworzyliśmy ostatni prezent: zgrabną paczuszkę z Petit Bateau od cioci Susany i wujka Markusa, którzy też niestety nie mogli być obecni na urodzinach. Zawartość pudełeczka na małej jubilatce następnego dnia:

 
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim gościom i darczyńcom, bardzo się cieszymy, że byliście z nami w tym wyjątkowym dniu!
Danke, dass Ihr mit uns mitgefeiert habts! спасибо!
Gracias, cunados, por el regalo y los deseos!
 

Do następnego,

pa,

a.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz