sobota, 8 listopada 2014

Ryby na niby - część II

z serii Przygody kulinarne, odc. 10

czyli I wilk syty, i tuńczyk cały (na trzy sposoby) - sposób drugi

Po zaskakująco smacznej paście a la tuńczyk na bazie migdałów i słonecznika, przygotowałyśmy z Aniką pastę opartą o przepis, który znalazłam na często ostatnio przeze mnie odwiedzanym blogu Vegan Housewives

Simple. Sexy. Infinitely sustainable.
+

Inaczej niż w przypadku pierwszej pasty, ta oparta jest na fasoli - jednym z głównych składników wegańskiej diety. Pod zdjęciem znajdziecie link do oryginalnego przepisu. Ja nie dodałam koperku, bo nie miałam, proszek z czerwonych wodorostów (Palmaria palmata, zwanych dulse) zastąpiłam ugotowanymi wodorostami, które prezentowałam Wam tutaj. Aha, zamiast majonezu użyłam tahini, bo akurat mam zapas - regularnie robię różne hummusy (w poczekalni: hummus z grochu) i planuje wreszcie zrobić baba ghanoush. 

Tym razem pomoc Aniki ograniczyła się w zasadzie do degustowania fasoli, usilnych prób wyłowienia moczących się wodorostów i trzymania miksera. 


 


Wyjadanie fasoli skończyło się tym, że Anika dostała oddzielny kubeczek z fasolą.
Tak wyglądało nasze miejsce pracy.



Anika z kubeczkiem fasoli, miska w której zbierały się pokrojone warzywa i z prawej strony cień miksera, w którym rzeczone warzywa łączyły się w smacznie pachnącą papkę. 


Przed zmieleniem selera i cebuli Anika dodała ze swojego kubeczka kilka fasolek.

Dzięki mikserowi pastę robi się w kilka minut - autorka przepisu przestrzega przez zbytnim rozdrobnieniem składników, ale mnie o pastę właśnie chodziło, więc bez namysłu wszystko zmiksowałam na stosunkowo jednolitą masę.



Werdykt: smakowo tak, tuńczykowo nie. 

Zalety: Anika najadała się bardzo pożywnej fasoli.

Wady: Rozczarowanie, że jednak nie smakuje ani trochę jak tuńczyk.

Zaplanowałam jeszcze jedną "rybią" pastę - ciekawe, co z niej wyniknie.

Do następnego,
pa,
a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz