poniedziałek, 1 września 2014

Dyscyplina, nosidło i zdrowy rozsądek

czyli Jak godzę pracę zawodową z opieką nad dzieckiem

Idealna chwila na ten wpis, ponieważ zaczynam pracę nad dużym i dobrze płatnym projektem dla jednego z moich stałych zleceniodawców.

Na samym początku chciałam podkreślić, że piszę o moich doświadczeniach, zebranych w moim konkretnym przypadku. Mój zawód umożliwia mi - a nawet promuje - pracę w domu. A do tego moja córeczka, choć niezmiernie aktywna, jest bardzo grzeczna. Moje rady / przykłady prawdopodobnie nie pomogą mamom pracującym poza domem, mamom, których dzieci są chronicznie chore czy matkom samotnym. Tyle tytułem wstępu. A teraz do rzeczy.

 

Udana praca w domu wymaga ustalenia pewnych ram i zasad. Oto moje:

1.

Naczelną zasadą od początku jest: Anika jest najważniejsza. Jeśli moja córeczka mnie potrzebuje albo czegoś ode mnie chce, przerywam w połowie słowa, wstaję od najpłynniej idącego tłumaczenia, nie kończę projektu, choćby brakowało mi jednego słówka.

2.

Priorytety. Co mam do zrobienia, kiedy Anika śpi / bawi się sama / jest z tatą? Mała sypia w ciągu dnia dwa razy, między 45 a 90 minut. Za duże / ważne projekty biorę się od rana i "przerabiam" tak dużo, jak się da.
Kiedy Anika jest obok mnie robię wszystko, co da się "jednym okiem / jedną ręką": czytam oryginał i zaznaczam potencjalnie trudne słowa / frazy, sprawdzam te słowa / frazy lub zastanawiam się nad możliwymi tłumaczeniami, robię wstępną korektę, robię ostateczną korektę napisów filmowych (polega na oglądaniu filmów z napisami).

 
Niechodząca jeszcze Anika się bawiła, a mama pracowała

Kiedy Anika była mniejsza albo kiedy nie chciała spać sama, do dzieła zabierało się nosidło. To bardzo praktyczne rozwiązanie, które będę do znudzenia polecać każdej - nie tylko "nowej" - mamie. Anika rewelacyjnie się w nosidle uspokaja, bez problemu mogłam ją karmić piersią - przy komputerze, przy obiedzie, na spacerze, na zakupach. Do tej pory jest u nas w codziennym użytku.

 

3.

Realizm. Staram się, żeby wszyscy, a szczególnie ważni i powracający, zleceniodawcy wiedzieli od samego początku, że mam stosunkowo małe dziecko, które pozostaje pod moją stałą opieką. Nie boję się prosić o przedłużenie terminu, jeśli mam ku temu ważne (anikowe) powody albo od razu informuję, że zaproponowany termin jest zbyt krótki. Firmy reagują różnie, ale gdy zaczyna mnie to martwić - patrz punkt 1.
Nigdy nie przyjmuję zleceń na ten sam dzień. Wymagam minimalnie 24 godzin, ponieważ wiem, że w najgorszym przypadku mogę pracować w nocy.
Oczywiście nie da się przewidzieć wszystkiego. W nagłych przypadkach od razu informuję pracodawcę i nawet nie czekam na reakcję. Anika JEST najważniejsza. Nic innego się nie liczy. Wypracowaliśmy z mężem zasadę: jeśli jakaś firma ma problem z tym, że potrzebujemy czasu dla dziecka, to nie warto z nią współpracować.
Poza terminem, pamiętam, żeby realistycznie ustalać dzienny "przerób". Kiedyś potrafiłam siedzieć 12 godzin i przetłumaczyć 10 do 12 tysięcy słów. Na dzień dzisiejszy, nawet jeśli mogłabym przełożyć więcej, standardowa dzienna ilość słów do 2 do 3 tysięcy.
 
dygresja. Wyjątkowe wyjątki. Jeśli projekt jest dla mnie bardzo ważny, to poświęcam mu późne godziny nocne. Nie zarywam nocy, jak niegdyś, ale gdy mąż i córka smacznie śpią, siedzę przy komputerze i tłumaczę. Kończę pracę, gdy zauważam, że popełniam za dużo błędów. koniec dygresji.

4.

Zdrowie. Nie jest ono oczywiście tak daleko na liście moich priorytetów w ogóle, ale tu postrzegane przez pryzmat pracy nie jest najważniejsze. Bez względu na wagę i wielkość projektu, codziennie spędzam z Aniką co najmniej 2 godziny na dworze. Bez wyjątku.

 
 
 
Trochę pracy, ale bardzo dużo satysfakcji i pewność, że Anika je zdrowo
 
Codziennie robię jej, i zazwyczaj sobie, zdrowe jedzenie. W zasadzie, poza wyjątkowymi sytuacjami, nie karmię jej jedzeniem ze słoiczków. Ale to temat na inny wpis.

Trzymając się tych zasad udaje mi się pogodzić opiekę nad dzieckiem i pracę, a nawet znajduję czas na pisanie bloga. Nawet w takie dni, kiedy Anika niechętnie śpi w łóżku lub często się budzi. Spójrzcie sami - oto, jak wyglądam pisząc te słowa:

 
Do następnego,
pa,
a.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz