niedziela, 7 września 2014

Ogródka chce mi się VI - jesień

W naszym balkonowym ogródku ciągle coś się dzieje, niestety często jest to zasługa mszyc, które bezlitośnie opanowują kolejne zioła i nie chcą się dać wytępić. Pasikoniki zjadły - dosłownie - jedną z borówek. Na szczęście nie zabrały się jednocześnie za obie, zatem po zaobserwowaniu kto zawinił zniszczeniom pierwszego krzaczka, regularnie wyłapywałam małych darmozjadów z drugiej borówki, aż odechciało im się potajemnego podjadania listków mojego drzewka. Ach tak, postanowiłam wyprowadzić borówkę na drzewko. Na razie wygląda na to, że przetrwała wszystkie ataki, więc przed nami jeszcze przeprowadzka do nowego - solowego - lokum, cięcie i zimowanie. Uff, potem będzie już z górki.
 
 
W dziale ziół zostało nam kilka najodporniejszych roślinek: pietruszka, bazylia, lubczyk (doskonały do zupy-kremu z dyni)...
 
 
piemoncki tymianek cytrynowy...
 
 
oraz dwie hodowle małych pietruszek i koperków.
 
 
Poza tym odporne okazały się szałwia i szczypiorek. Anika uwielbia szczypiorek, a wywar z szałwii to naturalny środek dezynfekujący do płukania jamy ustnej i gardła. Mój mąż chętnie pije herbatkę z szałwii. Cóż, de gustibus non est disputandum.
 
 
Pomidory wyjedliśmy do ostatniego i pozbyliśmy się roślin, które opanowała jakaś nieprzyjemna choroba. Postanowiliśmy też definitywnie, że były to nasze ostatnie pomidory w donicach - uprawa jest łatwa, ale przy naszym zapotrzebowaniu na te warzywa musielibyśmy hodować tylko pomidory.
 
Bardzo zadowolona jestem za to z eksperymentalnej uprawy ciecierzycy i grochu cukrowego. Wysiew zaczęłam wprawdzie dużo za późno, żebym mogła liczyć na imponujące plony, ale wiem na pewno dwie rzeczy: obie rośliny  można łatwo uprawiać na balkonie i są pyszne (i zdrowe) prosto z krzaczka.
 
 
 
Na przyszły sezon muszę rozpisać kalendarz wysiewów, żeby w pełni wykorzystać naturalne okresy wzrostu roślin.
 
Nasza choinka usłyszała chyba, że planujemy spędzić święta w domu i wspaniale urosła.
 
 
Z mamą planujemy eksperymentalne zimowanie tulipanów w donicy - zobaczymy, czy coś z tego urośnie. Cebule już zakupione:
 
Żółty Mr. Van der Hoef +
 
 Czerwony Double Roodkapje + 
 
Czerwony Liliput +
 
A u was już jesień? Letnie plony zebrane z donic, doniczek i skrzynek?
 
---
 
Pomyślałam, że w duchu "nowego" motywu przewodniego bloga dopiszę parę słów o balkonowym ogródku z punktu widzenia pracującej w domu mamy małego dziecka.
 
 
Uprawianie roślin na balkonie to jedno z moich hobby, więc chętnie poświęcam mu wolny czas i nie mam poczucia, że to kolejny obowiązek, który zabiera mi cenne chwile. Same zalety:
 
- koperek i pietruszkę wysiewałam wspólnie z Aniką - wspólne zajęcie na świeżym powietrzu, a do tego mam nowe roślinki
- sporo roślin kupiliśmy w postaci sadzonek - nie musimy długo czekać na efekty uprawy. Poza tym rodzinna wyprawa do centrum ogrodniczego to - przynajmniej dla nas - zawsze przemiła wycieczka
- zdecydowana większość dzieci uwielbia grzebanie w ziemi, przesypywanie gleby i podlewanie - mój Maluch nie należy do wyjątków dzięki czemu, mogę sobie przycupnąć na balkonie z laptopem, a Anika jest na świeżym powietrzu i bawi się w najlepsze
 
Zdjęcia wykonane telefonem przez Bubę
 
- wyhodowane zioła i szczypiorek nadają się idealnie do przyprawiania domowych obiadków, poza tym, jak już kiedyś chyba wspominałam Anika lubi podjadać sobie takie aromatyczne roślinki prosto z krzaczka
- pomidory, ciecierzycę i groch cukrowy zajadamy na surowo.
 
Balkonowy ogródek nie pochłania dużo czasu ani energii, w uprawę i zbieranie plonów można angażować całą rodzinę, a do tego stanowi świetne miejsce zabawy dla dziecka i pracy dla mamy.
--- 
 
Do następnego,
pa,
a.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz