piątek, 7 lutego 2014

Kto wie, jak to się je?

czyli Myślałam, że warzywa mnie już nie zaskoczą

z serii Przygody kulinarne, odc. 4

Dziś zaczniemy od zagadki. Co to jest?
Zostało dostarczone w takim stanie:


A tak wyglądało po pobieżnym umyciu:


Nie wiecie? Też bym nigdy nie zgadła. Ni to pietruszka, ni skorzonera. Jest to korzeń kozibrodu, zwanego salsefią...

dygresja. Błąkałam się po Sieci w poszukiwaniu informacji i przepisów dotyczących tego rzadkiego korzenia i muszę przyznać, że dawno nie spotkałam się z taką dozą ignorancji - połowa autorów artykułów o tym warzywie stawia znak równości między kozibrodem i wężymordem. To żadne przestępstwo, ale jak już coś się pisze, to naprawdę należy włożyć w to choć minimum wysiłku. Google + Wikipedia = kozibród ≠ wężymord. Dłużej zajęło mi znalezienie tego symbolu ( ≠) niż ustalenie, że chodzi o dwa różne warzywa! koniec dygresji

...korzeń rzadko występujący i częściowo wyparty przez skorzonerę. Na stronie eko-uprawy.pl znalazłam trochę solidnych informacji:

"Salsefia zawiera dużo potasu, kwasu foliowego, magnezu i fosforu. Polecana jest chorym na jelita i cukrzycę, gdyż zawiera inulinę, która uznawana jest za prebiotyk, a także chorym na nerki i wątrobę. (...) Salsefia i skorzonera mają także właściwości przeciwnowotworowe (jelito grube, piersi), są źródłem błonnika pokarmowego, zapobiegają chorobom krążenia, zaparciom, cukrzycy II typu, obniżają poziom lipidów w tym cholesterolu, mają właściwości przeciwutleniające (kwercetyna)".

Czyli wiemy już, że na pewno zdrowa. Ale teraz pytanie: jak się do niej zabrać? Na pewno w rękawiczkach. Nie powtórzę błędu, który popełniłam w zeszłym tygodniu ze skorzonerą - ręce przez niemal cały dzień mi się kleiły. Długo myślałam i wymyśliłam - znowu ma być prosto, żeby się dowiedzieć, jak ta salsefia smakuje. Zatem salsefia pieczona z ziemniakami i mozzarellą do tego surówka z selera i jabłka. Nie mam niestety wielu zdjęć, bo Mała Mi urządziła koncert i cieszę się, że w ogóle dałam radę zrobić obiad.
 
 
Salsefia pieczona z ziemniakami i mozzarellą

5 średnich ziemniaków
500 g salsefii (kozibrodu)
50-70 g masła
4 jajka
łyżka stołowa creme fraiche albo śmietany
kulka mozzarelli
sól i pieprz

Nagrzać piekarnik do 175C (ja piekę w termoobiegu). Gdy piekarnik się nagrzewa mamy czas (ja mam dużo czasu, bo mój piekarnik niebawem będzie pełnoletni) na obranie salsefii i przekrojenie na pół, grubsze korzenie dodatkowo wzdłuż. Włożyć je do zimnej wody z odrobiną octu lub soku z cytryny - salsefia bardzo, bardzo szybko ciemnieje. Obrać ziemniaki i pokroić w plastry. Dobrze wypłukać, zalać świeżą wodą i gotować ok. 15 minut - mają być prawie gotowe. W tym samym czasie rozpuścić masło, dokładnie osuszyć salsefię i udusić na maśle pod przykryciem. Gdy korzenie będą już dość miękkie przelać całą zawartość do naczynia żaroodpornego - razem z masłem. Dodać ziemniaki i lekko wymieszać. Jajka wymieszać z creme fraiche, posolić i zalać mieszanką warzywa. Na wierzchu ułożyć plastry mozzarelli i posypać świeżo zmielonym pieprzem...

dygresja. Mój mąż dostał młynek do pieprzu od brata i dlatego go mamy i używamy, myślę, że z powodzeniem można pieprzyć - za przeproszeniem - normalnym, już zmielonym pieprzem. koniec dygresji.

Do pieca na chwilę, ok. 15 minut, aż się ser przyrumieni. Gotowe. My zjedliśmy do tego wspomnianą surówkę z selera i jabłka, ale myślę, że każda pasuje. Wyszło pyszne, naprawdę pyszne. Kozibród smakuje inaczej niż wężymord (nie sądziłam, że kiedykolwiek napiszę takie zdanie), choć raczej bym ich od siebie nie odróżniła. Wężymord wydaje mi się delikatniejszy. Smaczne, zdrowe, szkoda tylko, że takie drogie - za pół kilograma salsefii z uprawy ekologicznej zapłaciłam 3 eur.
 
Życzę udanych eksperymentów. Opowiadajcie! A może ktoś hoduje takie zapomniane warzywa?
 
Do następnego,
pa,
a.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz